Książki

Pierwsza olimpiada bibliotekarska w amerykańskim Dayton… Nie, to nie żart. Podczas gdy świat zachwyca się zmaganiami sportowymi w Rio, Amerykanie postanowili, że też nie będą gorsi i zorganizowali olimpiadę dla bibliotekarzy. Bynajmniej nie łatwiejszą.

Bibliotekarz to też sportowiec

Tekst, pochodzący ze strony www.booklips.pl,  został mi podrzucony przez rodzinkę, a ja przeczytałam go z szeroko otwartą buzią. Instytucją, która wpadła na pomysł zorganizowania Olimpiady dla bibliotekarzy, był Uniwersytet w Dayton. Uczelnia wyszła naprzeciw potrzebom samych bibliotekarzy, którzy na co dzień sami stają na głowie, by zapewnić mieszkańcom i wszystkim użytkownikom atrakcje przyciągające do biblioteki.

Tym razem to oni sami stali się odbiorcami takiej atrakcji. Zawodnicy, rasowi bibliotekarze i bibliotekarki, musieli zmierzyć się z naprawdę trudnymi dyscyplinami, które wymagały od nich nawet może nie wiedzy, ale przede wszystkim sił fizycznych!

Dyscypliny nie z tej ziemi

Wszyscy uczestnicy Olimpiady bibliotekarskiej w Dayton musieli odbyć np. bieg slalomem z wózkiem bibliotecznym. Myślę, że absolutnie nie mogło to być łatwe, bo wózki biblioteczne mają kółka podobne do tych przy sklepowych wózkach, więc manewrowanie nimi do najprostszych nie należy. Do tego wszystkiego są ciężkie. Slalom wprawdzie odbywał się z pustymi wózkami, ale jednak…

Kolejną dyscypliną było budowanie jak najwyższej wieży z prasy i czasopism, a następnie należało szybko uciekać, bo wieża zwyczajnie się zawalała. Kto nie zdążył, tego pewnie bolało…

Rzut dyskiem… a nie, przepraszam, rzut KSIĄŻKĄ do celu! Również takiemu pomysłowi trzeba było stawić czoła. Cienka książeczka to żaden problem, ale takie siedmiuset stronicowe tomisko? Hm…

Chyba najtrudniejszym momentem Olimpiady bibliotekarskiej w Dayton musiało być układanie NA CZAS książek wg numeracji Biblioteki Kongresu (ciąg liter i cyfr). Myślę, że to wymagało sporego samozaparcia psychicznego, żeby się skupić i przypadkiem nie pomylić…

Przyznam szczerze, pomysł takiej Olimpiady to strzał w dziesiątkę. Zabawa podobno była przednia i chyba każdy bibliotekarz zapomniał na moment o swej poważnej misji i obudził w sobie dziecko 🙂

Ja też tak chcę!

Poważnych bibliotekarzy, którzy to czytają, uspokajamy: do każdej dyscypliny z użyciem książek i czasopism szły pozycje przeznaczone do zniszczenia. Podczas Olimpiady bibliotekarskiej żadna z poważnych i wypożyczanych książek nie ucierpiała 🙂

olimpiada-bibliotekarska-2
Olimpiada bibliotekarska w Dayton (zdj. z www.booklips.pl)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *