Książki

Kto z nas nie marzy o wydaniu własnej powieści, która byłaby rozchwytywana i czytana przez rzesze ludzi? Patrząc na sukcesy Dana Browna, Stephanie Meyer czy E.L. James człowiek zastanawia się jak to jest, że jedni autorzy na swój sukces pracują latami, a innym wystarczy chwila i zyskują status niemal literackiej gwiazdy.

Byle kto książki nie wyda

Pomijając oczywiście Dana Browna, który pisze całkiem nieźle, sama Meyer czy James mogą w zestawieniu literackich gwiazd nieco dziwić. Ich książki może i są chwytliwe, ale czy literacko przedstawiają sobą aż taką wartość, by zrobić z autorek międzynarodowe gwiazdy? Można się sprzeczać.

Problem z wydawaniem książek polega na tym, że dziś aby wydać książkę, która całkiem nieźle się sprzeda, trzeba być KIMŚ. To znaczy, trzeba być popularnym. Ja przynajmniej odnoszę takie wrażenie. Istnieje wielu ciekawych ludzi, którzy mając coś na prawdę fantastycznego do powiedzenia, nie mają za wiele szans by zaistnieć na rynku księgarskim. I tu wkracza crowdfunding, o którym ciekawie pisze Rzeczpospolita.

Zróbmy ściepę narodową

Groźnie brzmiące słowo oznacza po prostu generalną zrzutkę pieniędzy, którą organizują ludzie, drogą internetową oczywiście. Jakiś czas temu powstała platforma Kickstarter, będąca dziś największą światową platformą crowdfundingową, której celem jest zbiórka pieniędzy na wydanie niszowych autorów czy twórców. Do tej pory użytkownicy Kickstartera zajmowali się zbieraniem pieniędzy na gry, aplikacje lub tworzenie filmów. Teraz przyszedł czas na książki.

Jednak, crowdfunding nie jest do końca rajem na Ziemi. Aby zdobyć pieniądze na wydanie książki, trzeba mieć miejsce na platformie i godnie zaprezentować swój pomysł. Ma to najczęściej formę filmiku, na którym autor informuje użytkowników o książce, o pomyśle na nią, o tym na co chce wydać zarobione pieniądze. Wszystko to ma na celu ułatwienie użytkownikom podjęcie decyzji, czy zechcą sfinansować dany projekt czy nie.

Pomocna dłoń

Jeśli więc mamy pomysł na fajną książkę i chcemy ją wydać, możemy na crowdfundingowej platformie poprosić o pomoc. Jedna z ilustratorek prosiła użytkowników o finanse na autora jej książki, na druk oraz… hektolitry kawy, które wypije tworząc swoją pracę. Efekt? Jest obecnie najbardziej chwytliwą pozycją na Kickstarterze. Zamierzała zebrać ok. 2000 funtów, jej licznik pokazuje już 12 tysięcy i wciąż tyka 🙂

Aukcja ma jednak swoje granice czasowe i po jej zakończeniu autor dostaje uzbieraną kwotę lub aukcja zostaje anulowana. Przy czym warto wiedzieć, że użytkownicy zrzucający się na danego autora nie kupują przysłowiowego kota w worku. Cały proces jest przez nich obserwowany. Mogą nie tylko otrzymać pełną informację o projekcie, ale także obserwować postępy autora i kontaktować się z nim.

Czy crowdfunding to dobry pomysł? Na Zachodzie z pewnością, biorąc pod uwagę ilość spływającej gotówki. W Polsce jednak ten pomysł jest nie tylko w powijakach, a jeśli już zaskoczy to dość słabo sobie radzi. Być może nie jesteśmy jeszcze na to gotowi lub po prostu, jak w większości innowacyjnych pomysłów, crowdfunding dociera do nas zdecydowanie wolniej.

Nie zmienia jednak faktu to, że taka platforma sporo ułatwiłaby naszym rodzimym, mniej znanym autorom przebić się na rynek księgarski. Dużym utrudnieniem są przecież bardzo bojaźliwi wydawcy, którzy nie chcą promować nieznanych choć zdolnych twórców, którzy mogą nie zapewnić takiego sukcesu literackiego jak znane i głośne nazwiska. A szkoda…

polkaksiazek
Półka książek (zdj. z www.bookicious.com)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *