Leonarda Di Caprio nie trzeba przedstawiać nikomu. Chyba każdy człowiek na Ziemi obejrzał w kinie lub telewizji „Titanic”, choć nie każdy musiał płakać ze wzruszenia, gdy Jack umiera z zimna.

Di Caprio to z pewnością postać nietuzinkowa i ciekawa i to właśnie pchnęło mnie do przeczytania tej książki. Co tam właściwie ten nasz piękny Leo w sobie skrywa i jaka jest tajemnica jego sukcesu. I co? I w sumie nic. Książka mnie lekko zawiodła. Przede wszystkim czyta się ją nieco ciężko. Na całość „DiCaprio. Tajemnica sukcesu” składają się niemal wyłącznie opisy kolejnych filmów, w jakich grał Leo, perypetie na planie i nieco historyjek z jego życia miłosnego.
Zbyt boski
W sumie Leo pokazany jest w książce nieco dziwnie. Z jednej strony totalny imprezowicz i podrywacz, który nie przepuści żadnej modelce, ale z drugiej strony nie znalazłam w książce osoby, która źle wypowiadałaby się o jego grze aktorskiej. W opinii świata Hollywood Leo jest idealny. Cudowny aktor, wspaniały człowiek, genialny- to najczęstsze opinie.
Wzajemne spijanie sobie z dzióbków i ochy oraz achy wypowiadane… nawet przez jego byłe już dziewczyny. On sam nie raz wyprowadza w pole wścibskich reporterów opowiadając im, że chciałby już założyć rodzinę i mieć dzieci, by zaraz w kolejnym wywiadzie stwierdzić, że absolutnie nie czuje się jeszcze na siłach, by się żenić. Trochę to dziwne.
Początek książki jest dobry, gdy aktor opisuje swoje dzieciństwo w najohydniejszej części Los Angeles. Dla wielu wielbicieli kina ta część może być szokująca: ale jak to? Dzielnica biedy? Przecież LA to raj na ziemi! Tam mieszkają wszyscy najbogatsi aktorzy! Tam zawsze świeci słońce i rosną palmy! Owszem, rosną palmy i świeci słońce, ale to miasto jak każde inne i Leo o tym opowiada. Opowiada o szalonych i stukniętych rodzicach, którzy nigdy nie wyrośli z hippisowskiego stylu życia i Leo dorastał wśród dziwaków, alkoholu i narkotyków. Sam jednak nie wpadł w ten światek i zaczął szukać szczęścia w aktorstwie. Zaczął występować w zasadzie obserwując swego przyrodniego brata, który zarabiał kupę kasy na reklamach.
Trudne początki
Jego talent aktorski zaczął być zauważany bardzo szybko, ale sam Leo nie był początkowo obiektem uwielbienia. O dziwo, nie pociągał dziewczyn, co dziś wydaje się być nie do pomyślenia. Leo opowiada o swoich związkach z modelkami, o przygodach z ekologią i natrętnymi fanami, którzy po emisji „Titanica” urządzili aktorowi piekło z życia. Książka jest oczywiście obowiązkowa dla wielbicieli Di Capria, ale nie nastawiałabym się zbyt optymistycznie. Jest nieco nudna, ja czytałam ją … dwa tygodnie. W książce jest skromna wkładka ze zdjęciami Leo i to jest jedyny plus.
Jak kto chce, niech czyta.