Krokodyl z kraju Karoliny Joanny Chmielewskiej to jedna z najciekawszych powieści i przyznaję, że wróciłam do tej książki po raz nie wiem który. Wróciłam z wielką przyjemnością.

Krokodyl z kraju Karoliny Joanny Chmielewskiej nie ma za wiele wspólnego z żywym krokodylem, od razu wyjaśniam. Jedyny krokodyl o jakim mowa to materiał, z którego uszyte są duńskie szpilki, na które choruje bohaterka i na które usiłuje zdobyć fundusze grając na wyścigach. Jednak od początku.
Kryminalna afera
Główna bohaterka kryminału Krokodyl z kraju Karoliny, Joanna odwiedza swoją wieloletnią przyjaciółkę, Alicję. Przyjaciółka zachowuje się dziwnie i wyznaje Joannie, że się boi. Ktoś na nią czyha. Joanna z początku nie bardzo wierzy w te opowiadania, ale zmienia zdanie gdy odkrywa sprzęt podsłuchujący w futrynie drzwiowej w mieszkaniu Alicji.
Sytuacja jeszcze bardziej komplikuje się, gdy Joanna dowiaduje się następnego dnia, że Alicja nie żyje. Pamiętając z poprzedniego wieczoru, kiedy Alicja prosiła ją o obejrzenie jej ciała po śmierci, Joanna przybywa do mieszkania przyjaciółki, w którym oczywiście już rezyduje milicja (mamy rok 1966). Na ścianie pokoju znajduje wyskrobaną w tynku listę zadań, które niewątpliwie ma wykonać.
Z listy wynika, że ma natychmiast znaleźć się w Kopenhadze, dorobić klucz, znaleźć kufer po przodkach i odnaleźć kopertę. A do tego wszystkiego musi przede wszystkim ostro kłamać milicji na temat ostatnio przeprowadzonej z przyjaciółką rozmowy. Sprawy zaczynają przybierać poważny obrót gdy Joanna odkrywa, że Alicja wplątała się w narkotykową aferę.
Tyle roboty…
Chaos totalny. I jak to bywa u Chmielewskiej, cudownie śmieszny. Dodatkową atrakcją całej akcji są nie tylko poczynania głównej bohaterki, ale także jej rozmowy przeprowadzane z ukochanym mężczyzną, który zawodowo jest prokuratorem i pomaga w prowadzeniu śledztwa. Książka zawiera kilka naprawdę cudownych perełek jak akcja wysyłania zaszyfrowanej wiadomości w kiełbasie zaprzyjaźnionemu koledze w Danii czy próby dostania się do upragnionego kufra na poddaszu kamienicy w Kopenhadze.
A do tego wszystkiego kraj Karoliny wcale nie jest krajem tylko zaroślami, tak bowiem zostało przetłumaczone Charlottenlund, miejsce na którym odbywają się wyścigi konne. Dosłowne tłumaczenie to zarośla Karoliny, ale lund pasowało Joannie jako kraj i tak zostało. Krokodyl zaś ma w książce postać uroczych czarnych szpilek, które to szpilki wpadają Joannie w oko i postanawia je kupić. Żeby je kupić najpierw musi na nie zarobić. W tym celu udaje się na tor kłusaków.
Afera narkotykowa z hazardem w tle
Krokodyl z kraju Karoliny czyta się rewelacyjnie. Przyznam szczerze, że czytając wiele powieści Joanny Chmielewskiej dowiedziałam się sporo na temat wyścigów konnych, która to gra prawdopodobnie jest jedną z najpiękniejszych gier hazardowych. Ja osobiście nigdy nie byłam na Służewcu (nie mówiąc o Kopenhadze) i nigdy nie widziałam na żywo wyścigów, ale myślę, że raz w życiu można taki tor odwiedzić i ponapawać się atmosferą.
Oczywiście zakończenie Krokodyla z kraju Karoliny Chmielewskiej jest zaskakujące, choć dla osób znających Autobiografię Chmielewskiej powinno być do przewidzenia. I nie powiem o co chodzi, bo zepsuję niespodziankę. Alicja wplątuje się w narkotykową aferę całkowitym przypadkiem, ale konsekwencje jakie za sobą pociąga są bardzo poważne. Sprawa może wydać się nieco dziwna zwłaszcza w Danii, która podobno słynie z przeraźliwej praworządności, jednak narkotyki to dla tego kraju prawdziwa epidemia, zwłaszcza wśród młodzieży.
Przemyt narkotyków odbywa się w cudownie prosty sposób: heroina pakowana jest w żywność i przewożona do jednego ze sklepów spożywczych. Zjeżdża całą Europę (w sklepie są specjały z całego świata) i do Danii przybywa jako marynowane cebulki lub wąż faszerowany.
Joanna musi się połapać w tym wszystkim i rozwiązać sprawę tragicznej śmierci przyjaciółki zanim zrobią to bandziory. W tym wszystkim plącze się krokodyl i wyścigi kłusaków…
Kryminał inny niż wszystkie
Wielbicieli talentu Chmielewskiej nie muszę przekonywać do przeczytania książki Krokodyl z kraju Karoliny. Nie znającym tematu chciałabym powiedzieć, że książka jest świetna. Każdy kryminał Chmielewskiej charakteryzuje się niesamowitym humorem i ironią. Nie ma tu makabrycznych opisów zbrodni, które królują w większości kryminałów. Co także ważne, ilość bohaterów nie przyprawia o ból głowy i mimo tego, że występuje ich sporo, można się doskonale połapać kto jest kim. Czego nie można powiedzieć o takich na przykład szwedzkich kryminałach. Tam ilość bohaterów podobno przekracza możliwości normalnego człowieka (taką opinię słyszałam od znajomego, który zaczytuje się w takich powieściach).
U Chmielewskiej tego problemu nie ma. Wszyscy bohaterowie są wyraziści i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zastanawiać, kto jest kim i kiedy wszedł do akcji.
Najpiękniejsze w Krokodylu z kraju Karoliny Chmielewskiej są akcja, humor i fantastyczni bohaterowie. Kryminał godny polecenia absolutnie każdemu.