Jako że ostatnio jestem na etapie czytania dziecięcych książek, za namową nastoletniej Czytelniczki mojej biblioteki sięgnęłam po powieść Dwie siostry i wiedźma Agnieszki Budzicz- Marchlewskiej. Opis z tyłu był wielce pociągający: oto pradawny świat słowiańskich bóstw i wierzeń w książce dla dzieci, magia i fantastyczna przygoda. No to zaczęłam czytać.

Nudne moralizowanie
Przyznam szczerze, początkowo Dwie siostry i wiedźma troszkę nudzą. Zwłaszcza moralizowanie tytułowej wiedźmy. No, ale od początku. To opowieść o dwóch nastoletnich siostrach, Patrycji i Dominice, które pozornie wiodą spokojne życie typowych nastolatek. Mają pieska, nieco jazgotliwego Miłka i kochających rodziców, wraz z którymi mieszkają w niewielkiej miejscowości oddalonej o 30 km od miejskiej metropolii. Dziewczynki chodzą na spacery z pieskiem do pobliskiego zagajnika i wszystko jest okej. Do czasu.
Pewnego dnia, pod nieobecność dziewczynek, piesek zostaje zabrany do miasta przez mamę bohaterek. Niestety, huk z nadjeżdżającego samochodu (prawdopodobnie gaźnik albo rura wydechowa) sprawia, że przerażony Miłek wpada w panikę i zrywa się ze smyczy. Zrozpaczone dziewczynki próbują go odnaleźć, ale bezskutecznie. Z pomocą przychodzi im… najprawdziwsza czarownica, zamieszkująca zagajnik i postanawia zaprowadzić dziewczynki do paru znajomych bóstw, które mogą teoretycznie pomóc. Ale tylko teoretycznie.
Wycieczka do świata bogów
Rozpoczyna się wielka przygoda Patrycji i Dominiki. Niewielki zagajnik kryje w sobie niesamowite tajemnice, których strzegą duchy i demony. Zaprzyjaźnić się z nimi raczej nie należy, zwłaszcza że bóstwa są wściekłe na ludzi za hałasowanie i śmiecenie w lesie i do najmilszych nie należą. Wiedźma prowadzi dwie siostry przez las do utopca, który jako wodny duch zamieszkuje… oczko wodne w ogródku sąsiadki. Utopiec używa słów, które spotkać można już jedynie w Krzyżakach Sienkiewicza, ale dzięki przypisom można zrozumieć co mówi. Utopiec informuje towarzystwo, że pieska nie ma, ale jego obrożę owszem, posiadał. Tylko gdzie ona jest? Oddał ją błędnikom, które miały zanieść ją do właścicieli. Po drodze jednakże coś się pomieszało i teraz nikt nie wie, gdzie obroża jest.
Tajemniczy lokator
Dwie siostry, którym ciężko skupić wzrok na paskudnym utopcu, wracają złe do domu. Tu czeka je niespodzianka. Obroża znajduje się w miejscu, o którym ani one ani ich rodzice nigdy by nie pomyśleli- w maleńkich rączkach bożątka- opiekuńczego duszka domu, który wygląda jak miniaturka ich własnego taty. Bożatko jest chude, mizerne i twierdzi, że zamierza wyprowadzić się z domu, bo jest tu źle traktowane. Nie dają mu jeść i pić a do tego wszystkiego zginął jego najlepszy przyjaciel. Gdy siostry dowiadują się, że tym przyjacielem jest właśnie ich zaginiony pies Miłek, rozpoczyna się kłótnia z duszkiem o to, czyim na prawdę przyjacielem jest pies.

Leśny informatyk
Sytuacja na szczęście zostaje złagodzona i bożątko oddaje obrożę. Wiedźma zabiera dwie siostry i obrożę do lasu, by przekazać wszystkie informacje leszemu, duszkowi lasu, który jednocześnie jest… informatykiem. Wiadomość o zaginionym piesku leci w świat za pomocą komputera w postaci maila do zaprzyjaźnionej Dziewonii, mitologicznej opiekunki zwierząt. W jakiś czas potem rodzice dwóch sióstr dostają tajemniczy telefon ze schroniska dla zwierząt…
Więcej humoru proszę
Jak mówiłam na początku, Dwie siostry i wiedźmę czyta się nieco dziwnie. Z początku nieco nudnawa, nabiera jednak rozpędu i dalej czyta się ją całkiem miło. Jedyne czego mi brakowało w tej książce to poczucia humoru. Nie ma go za wiele, szczerze mówiąc, a to jak dla mnie spory błąd. Humor w książkach dla dzieci to moim zdaniem absolutna podstawa. Do tego nieco dziwaczne rysunki, które z niczym nie kojarzą się, a wręcz mnie nieco odpychały.
Mimo to Dwie siostry i wiedźma Agnieszki Budzicz- Marchlewskiej to fajna książka ale dla kilkuletnich dziewczynek, bo nastolatki będą już się przy niej nudzić. Jest tu nieco mądrości i ciekawych faktów z życia zwierząt leśnych oraz fantastyczne wplecenie słowiańskiej mitologii, która przecież jest naszymi korzeniami, a o której chyba nieco zapomnieliśmy.