Boczne drogi Joanny Chmielewskiej przypomniałam sobie po latach i przeczytałam je z taką samą rozkoszą jak wcześniej. Przyznaję, że jest to jedna z moich ulubionych książek, taka do której powrót nawet po piętnastu latach będzie równie fajny jak czytanie po raz pierwszy.

Fragmenty książki Boczne drogi Chmielewskiej czytałam swojemu mężowi i śmiał się z tego tak samo jak ja. Sama odniosłam osobisty sukces, namawiając go na przeczytanie Lądowania w Garwolinie, ale to odrębna historia.
Jak to się elegancko mówi: O czym traktują Boczne drogi Joanny Chmielewskiej? Jest to zasadniczo historia prosta jak drut. Głównymi postaciami w książce jest Joanna i jej rodzina. Przyjeżdża do nich dawno nie widziana ciotka Teresa. Teresa mieszka od osiemnastu lat w Kanadzie i zapragnęła przyjechać w rodzinne strony, zwłaszcza że nie widziała ich od czasów wojny. Cała rodzina wpada w popłoch, bo nie wiadomo czego ta Teresa może sobie zażyczyć do jedzenia i w ogóle. Z tego zdenerwowania matka głównej bohaterki zapada na rozstrój żołądka i nie może osobiście witać siostry na lotnisku. Na Okęciu też nie jest tak prosto ze wszystkim.
Teresa zamierza zwiedzić te tereny, których nie zdążyła obejrzeć za młodych lat i życzy sobie być tam zawieziona. Wychodzi na to, że Joanna będzie miała do przejechania całą Polskę z góry na dół i do tego sześć osób w samochodzie. Mało tego, Teresa życzy sobie podróżować przez wsie i opłotki, czyli tytułowymi bocznymi drogami, bo zwyczajne przyzwoite trasy ją nie interesują. Rodzina zatem wyrusza.
Jak nie urok to…
Cała rodzina próbuje ustalić dokąd najpierw jadą i jakie boczne drogi do tego najlepiej wybrać. Na domiar złego matka głównej bohaterki jest ciężko chora na zatrucie pokarmowe, więc zwyczajne żywienie w pensjonatach i barach mlecznych odpada całkowicie. Wprawdzie ruszając z Warszawy może już jeść gotowane mięso, ryby i nabiał, ale zaszaleć za bardzo z niczym innym nie może. Do tego dochodzi mleko. Ponieważ mleko chcą pić absolutnie wszystkie baby w samochodzie, a jedyne i to najlepiej dostępne to oczywiście mleko wsiowe. Przymusowe postoje i spacery po rozmaitych wsiach w poszukiwaniu mleka w połączeniu z okropnym charakterem wszystkich ciotek głównej bohaterki sprawia, że Joanna ma serdecznie dość wszystkiego.
Zagubieni
Po odbębnieniu wycieczki przez północne tereny Polski, towarzystwo jedzie na południe. Góry Stołowe kuszą więc bohaterki Bocznych dróg pozwalają Teresie zwiedzać pasmo Szczelińca w towarzystwie ojca Joanny który również plącze się po wycieczce. Po trzech godzinach ojciec Joanny wraca… sam.
Od tego momentu wszystkie siły zostają skierowane na poszukiwania Teresy. Przy okazji poszukiwań i zaangażowaniu w sprawę kilku osób wychodzi na jaw dawno zapomniana rodzinna tajemnica. Wspomniana wcześniej zapomniana walizka będzie się plątać po historii bardzo często. Bohaterowie dojdą do wniosku, że to właśnie jej właściciel będzie prześladowcą Teresy, pytanie tylko dlaczego to robi.
Świetna powieść
Uwielbiam tę książkę. Boczne drogi Chmielewskiej nie nudzą ani przez moment. Dialogi napisane w sposób jakiego się nie zapomina. Ciotki głównej bohaterki są różne i różnie przedstawia się ich obycie i charakter. Generalnie ze wszystkimi ciężko wytrzymać. W tym towarzystwie plącze się jeszcze ojciec Joanny, ponieważ dzięki niemu zostały załatwione kwatery na południu kraju. Ojciec bohaterki Bocznych dróg jest nieco przygłuchy i generalnie nie za bardzo bierze udział w całej akcji, ale jego uwagi i nagłe, niespodziewane komentarze zawierają w sobie sporo racji i popychają wszystko do przodu.
Gdyby tak zrobić film na podstawie książki, byłaby doskonała obyczajówka z elementami humoru. Niestety, nikt dzisiaj nie potrafiłby odtworzyć nie tylko tamtego klimatu, ale i pewnie nie pokazałby prawdziwego charakteru bohaterów.
Co ciekawe, wszyscy bohaterowie Bocznych dróg istnieją lub istnieli naprawdę.
Polecam wszystkim Boczne drogi Joanny Chmielewskiej.