Czytając Prosiak i zabójczy bąk Barbary Catchpole miałam niejasne wrażenie, że ktoś tu od kogoś ściągał pomysł: pani Catchpole od Jeffa Kinneya lub odwrotnie. Cała seria o sympatycznym Prosiaku jest graficznie łudząco podobna do Dziennika Cwaniaczka Kinneya, ale NIE TAK FAJNA.

Owszem, czytając Prosiak i zabójczy bąk nie dało się nie parskać śmiechem, ale przyznaję, że częściej historia ta budziła we mnie litość niż uczucie, że jest to coś fajnego.
Rozbita rodzina
Już na samym początku jest smutno, bo gdy poznajemy Prosiaka, dowiadujemy się, że pochodzi z rozbitej rodziny. Prosiak mieszka z mamą, dwójką rodzeństwa i babcią. Tata gdzieś sobie poszedł. Zapewne spytacie dlaczego Prosiak. To w końcu dość brzydkie określenie. Wyjaśniamy więc, że Prosiak wzięło się stąd, że nasz bohater nazywa się Piotr Rosiak, w skrócie P. Rosiak, a w jeszcze większym skrócie właśnie Prosiak. Tak jest nazywany w domu i w szkole. Swoją drogą, ciekawa jestem jak polscy rodzice zareagowaliby gdyby się dowiedzieli że ich dziecko w szkole jest nazywane Prosiak, zarówno przez kolegów jak i nauczycieli!
Prosiak ma dwanaście lat i mnóstwo problemów, które same go znajdują. Jak to w życiu. W tym odcinku Prosiak ma bardzo poważne problemy związane z bąkami. Jest to, przyznajmy, wstydliwa sprawa, zwłaszcza jeśli ma się dziewczynę i chce się przy tej dziewczynie dobrze wypaść. Prosiak ma wzdęcia gdy się denerwuje, a że denerwuje się zawsze przy dziewczynach, to możecie sobie wyobrazić jak jest trudno żyć w ten sposób.
Koszmarne wystąpienie
Dla Prosiaka przychodzi straszny moment, gdy Anka, jego wielka miłość, chce by wystąpił z nią podczas szkolnej uroczystości, na której będzie sam burmistrz. Trzeba będzie coś powiedzieć. Prosiak oczywiście nie wyobraża sobie siebie podczas takiej uroczystości, ale szantaż emocjonalny zastosowany przez ukochaną Ankę działa. Na apel zostaje zaproszona cała rodzina Prosiaka i inni rodzice, którzy szczelnie wypełnią salę.
Przedtem jednak jest poranek kiedy trzeba zjeść śniadanie. Na to śniadanie Prosiak dostaje… fasolkę. Jak działa fasolka, wszyscy wiemy. Awantura w brzuchu Prosiaka zaczyna się jeszcze przed wyjściem do szkoły, ale nie ma już czasu na skorzystanie z toalety. W szkole tym bardziej. Zatem Prosiak występuje. Ma w sumie powiedzieć jedno zdanie, ale czasami tylko to jedno zdanie wystarcza by się porządnie zestresować. Zjedzona fasolka i zdenerwowanie to idealny przepis na katastrofę, o czym przekonują się absolutnie wszyscy obecni na apelu. Prosiak niestety puszcza bardzo głośnego i długiego bąka, wzmocnionego dodatkowo przez stojący na scenie mikrofon.
Szacunek własnej rodziny
Niespodziewanie śmierdząca katastrofa przynosi więcej pożytku niż szkody. Po pierwsze, własna siostra dziękuje bratu za najlepsze wystąpienie na świecie. Po drugie, babcia również jest zachwycona, twierdząc, że w życiu się tak nie uśmiała. Po trzecie, Prosiak już nigdy więcej nie zostanie dopuszczony do jakiegokolwiek szkolnego apelu, co akurat jest chyba najlepszą wiadomością. Po czwarte, sam burmistrz bagatelizuje sytuację, dzięki czemu Prosiak nie zostaje wyrzucony ze szkoły (tak, taka możliwość też była), a sprawa rozchodzi się po kościach.
Oczywiście Prosiak traci też ukochaną, która nie może mu darować tak okropnego wystąpienia, zwłaszcza że gdy burmistrz zaczął łagodzić sytuację i przemawiać, Anki wystąpienie zostało całkiem zapomniane i młoda nawet nie miała okazji się zaprezentować…
Prosiak i zabójczy bąk Barbary Catchpole ma sporo zalet. Jest to przezabawna historyjka, która może przydarzyć się absolutnie każdemu dzieciakowi, bez względu na to pod jaką szerokością geograficzną mieszka. Wiecie jak to mówią: ja nie szukam problemów, to one znajdują mnie i tak też jest z Prosiakiem. W szkole Prosiak też nie należy do pierwszej ligi, ale ma swojego przyjaciela i to jest ważne. Książka pełna jest też przezabawnych konkluzji, rzucanych przez mamę Prosiaka i resztę rodziny, a najlepsze są dwie, babci na temat fasolki i mamy na temat mężczyzn ogólnie.
Jedno o co można mieć żal to zbyt duże podobieństwo Prosiaka do Dziennika Cwaniaczka Kinneya. Nie jest jednak tak fajne. Ja osobiście Cwaniaczka czytam jednym tchem. Tutaj też jest niby fajnie, ale przygody Prosiaka nie budzą we mnie aż takiej sympatii. Nie wiem kto był pierwszy, Kinney czy Catchpole, więc nie mogę stwierdzić kto od kogo zrzynał.
Niemniej Prosiak i zabójczy bąk Barbary Catchpole to fajna książka, cienka i do przeczytania w godzinę. No nie, w pół godziny.