Lądowanie w Garwolinie Joanny Chmielewskiej to chyba jedna z najsympatyczniejszych, a zarazem lekko odstających od większości jej książek powieść. Zasadniczo Joanna znana była ze swoich kryminalnych historii. Tu mamy do czynienia z czymś absolutnie innym.

Lądowanie w Garwolinie Joanny Chmielewskiej wyd. Vers
Jeśli nie kosmos, to co?
Co zrobić, gdy marzy nam się wizyta kosmitów na Ziemi a oni nie chcą przylecieć? Zaproszenia raczej im nie wyślemy, bo za bardzo nie wiadomo gdzie należy je wysłać. Zadzwonić lub wysłać maila też raczej nie będziemy w stanie. Zatem co można zrobić? Jest jedno wyjście: zainscenizować samodzielnie lądowanie obcych na Ziemi…
Oczywiście to lądowanie trzeba zaprezentować tak, by absolutnie nikt nie mógł podejrzewać, że to my. Na taki właśnie pomysł wpada obsada redakcji pewnej gazety. Akcja dzieje się w latach sześćdziesiątych XX wieku, więc ekipa redakcyjna nie ma za wiele możliwości technicznych. Mimo to chłopaki dziennikarze wpadają na iście szalony pomysł.
Miejscem, do którego zawitają przybysze z kosmosu jest Garwolin i jego przeuroczy rynek. Przeczytawszy wszystkie powieści Lema i innych autorów powieści sf, sekretarz redakcji krystalizuje sobie jakieś tam pojęcie o statkach kosmicznych i pragnie za wszelką cenę dokonać prawdziwego lądowania. Do pomocy ma kolegów z redakcji, a także socjologa i kilka dodatkowo wtajemniczonych osób, w tym wojskowego.
Kosmiczny miszmasz
Aby przygotować kosmitów do lądowania w Garwolinie, trzeba najpierw wiedzieć w co ich ubrać, żeby wyglądali jako tako prawdziwie. Jako, że są lata 60., niewiele można zdziałać, jednak redakcja nie poddaje się. Za pomocą kilku opon samochodowych, dętek rowerowych, folii i kuchennych akcesoriów udaje się stworzyć całkiem ciekawy strój kosmity. Wygodne to nie jest absolutnie, ale w sumie nie o wygodę tu chodzi tylko o wygląd. Przez płotki nikt skakać nie będzie. Zaprojektowanie stroju kosmicznego do łatwych nie należy, ale chłopaki radzą sobie znakomicie, mając u siebie utalentowanego grafika.
Kolejnym i chyba nieco większym problemem jest to czym kosmici wylądują na garwolińskim rynku. Potrzebny jest pojazd kosmiczny. Tu sytuacja wygląda nieco gorzej, bo trzeba wymyślić coś co choć w jednym procencie będzie się nadawało na pojazd kosmiczny. Redakcja jednak znajduje takie coś: chłopaki pożyczają od wojska zwykły helikopter. Helikopter należy jednak trochę podrasować, żeby wyglądał jak pojazd kosmitów lądujących w Garwolinie, ale dla chcącego nic trudnego.
O całej akcji lądowania w Garwolinie nie wie oczywiście absolutnie nikt, ale w sprawę zostaje wtajemniczona przypadkiem Marysia, sekretarka w redakcji. Marysia mianowicie jest świadkiem ubierania się ekipy redakcyjnej w kosmiczne stroje, przez co wynika dość śmieszna sytuacja i w rezultacie sekretarka zostaje wciągnięta w wir zdarzeń. Kosmiczna brygada składa się z kilku osób: wysiadających i nawiązujących kontakt z ludźmi kosmitami, pilota obsługującego sprzęt i dodatkowej osoby w środku obsługującej podnośnik.
Kiedy wszystko jest już gotowe, ekipa podejmuje się dość ryzykownej akcji- lądowania na garwolińskim rynku.
Wizyta obcych
Wydawać by się mogło, że lądowanie kosmitów gdziekolwiek na świecie musi wzbudzić strach i niepewność. W końcu to obce życie i nie wiadomo czego chce. Czy przyjechało w pokojowych zamiarach, czy przybyło tylko po to, by nam powiedzieć, że za chwilę cała Ziemia zostanie zniszczona? Nie wiadomo nic. Gorzej, że w większości przypadków nie ma nawet mowy o jakimkolwiek porozumieniu w jakimkolwiek języku, bo przecież kosmici ludzkiego języka nie znają. Chyba. Polskiego na pewno nie, a jednak redakcyjnej ekipie doskonale udaje się porozumieć z mieszkańcami Garwolina. Świadkowie lądowania nie tylko nie okazują strachu, wprost przeciwnie, są zaciekawieni i w którymś momencie to raczej kosmici mogą poczuć się zagrożeni. Komunikacja odbywa się za pomocą pisania kredą po ścianie matematycznych wzorów, co również nie przysparza problemów.
Jednak trzeba kiedyś zakończyć wizytę i wrócić do siebie, wydając jednocześnie oświadczenie na temat lądowania w Garwolinie, do czego bohaterowie również muszą się przygotować.
Generalnie pomysł na powieść rewelacyjny. Na początku Lądowania w Garwolinie autorka zamieszcza wstęp, w którym podaje kilka informacji na temat książki. W jednym ma rację: gdyby miała napisać tę powieść w XXI wieku, wyglądałaby ona zupełnie inaczej.
Lądowanie w Garwolinie jest świetne. Jest to powieść zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. Nawet mój mąż ją przeczytał i stwierdził, że jest śmieszna i fajnie się czytało. Książka jest naładowana rewelacyjnym humorem, dialogi między bohaterami są bezbłędne i niezwykle błyskotliwe. Autorka nierzadko pozwala sobie na ironiczne aluzje na temat obecnego ustroju (obecnego wówczas, w latach 60.), co jest jedną z najbardziej charakterystycznych cech twórczości Chmielewskiej.
