Są takie książki dziecięce, które po rozpoczęciu czytania wprawiają w osłupienie, a potem jest już coraz gorzej. Do mniej więcej takich wniosków doszłam po przeczytaniu książki Królik i Misia. Niesmaczne zwyczaje Królika Juliana Gough.

Sięgnęłam po Królika i Misię. Niesmaczne zwyczaje Królika ze zwyczajnej ciekawości. Dowiedziałam się, że jest to jedna z najciekawszych książeczek dla najmłodszych, śmieszna, poruszająca i takie tam. No dobra, wzięłam ją do ręki.
Obrzydlistwo
Początek książki jest absolutnie niewinny. Oto mamy niedźwiedzicę o wdzięcznym imieniu Misia, która chyba za wcześnie się obudziła ze snu zimowego. Po wyjściu z ciepłej jaskini uświadamia sobie, że na zewnątrz króluje jeszcze śnieg i żadnej wiosny nigdzie nie widać. Mało tego, ktoś jej podprowadził zgromadzone przez zimę zapasy! Ani ryby, ani plastrów miodu, ani nawet żuczych jaj. Zgroza.
Zamiast zaś złościć się, Misia postanawia ulepić bałwana ze śniegu, no bo w końcu skoro ten śnieg jest to można go wykorzystać, no nie? Budując śniegowego bałwana Misia poznaje małego Królika, który jest tak przemądrzały jak to tylko możliwe, ale z zadziwiającą cierpliwością tłumaczy Misi wszelkie zawiłości świata, o których niedźwiedzica pewnie w życiu nie słyszała. No bo skąd miałaby wiedzieć o takiej na przykład grawitacji?
Tu na razie jeszcze jest fajnie, ale w którymś momencie autor zabiera nas do króliczej nory i pokazuje zwyczaje królika, który po spożyciu misiowych ukradzionych zapasów (tak, tak, to właśnie Królik je podprowadził), robi kupę a następnie ją… zjada. Potem następuje seria wyjaśnień (okraszona obrazkami Królika produkującego królicze bobki) dlaczego króliki zjadają swoją kupę przez co również nie mogą zapraszać nikogo w odwiedziny.
Nie dla słabego żołądka
Przyznam szczerze, to było ekstremalnie obrzydliwe. Królik robiący kupkę to jeszcze nic złego, w końcu wszyscy ją robią. Ale królik zjadający własną kupkę to już nieco za dużo. Przyznaję, że przez tę kupę książka straciła dla mnie cały urok. Czytając kolejne fragmenty i patrząc na otwarty otwór gębowy Królika nie mogłam się pozbyć obrzydliwego wrażenia tej zjadanej kupy. Może to się wydać dla kogoś śmieszne, ale tak właśnie odebrałam tę książkę.
Jest tutaj oczywiście także akcja gdy królik musi uciekać przez ścigającym go głodnym wilkiem i jak Misia ratuje Królika z opałów. Na koniec oczywiście następuje zgoda, oboje lepią wielkiego bałwana a Królik oddaje Misi zrabowany prowiant.
Jednak tak kupa…
Generalnie książka jest ok. Myślę, że dzisiejszym dzieciom trzeba nieco więcej niż zjadana kupa, żeby poczuły się zszokowane, więc każdy rodzic może spokojnie ją dziecku przeczytać. Całkiem zabawne choć mało kolorowe obrazki dopełniają całości. Do przeczytania w dwadzieścia minut.
