Chyba nie ma na świecie człowieka, który by nie znał jednego z największych autorów świata – Stephena Kinga, mistrza horrorów. Takie dzieła jak Lśnienie, Carrie, Mroczna Wieża, Zielona Mila czy Manitou to absolutna klasyka, a nieznajomość któregoś z tych dzieł to prawie niespotykana rzecz.
Być może nieco przesadzam, ale z drugiej strony, przeczytałam jakiś czas temu biografię Leonarda Di Caprio i tam autor napisał jak aktor pojechał w samo serce amazońskiej dżungli, do dzikich plemion. I tam padło słowo titanic i czy to on tam zagrał… Więc absolutnie wszystko jest możliwe i skoro w amazońskiej dżungli znano Leosia, to King musi być znany tym bardziej, zwłaszcza w cywilizowanej części świata.
Dobry czy niedobry?
Co właściwie ma takiego ten nasz mistrz horrorów, Stephen King? No właściwie to sama nie wiem. Niby normalny facet, mimo że do najprzystojniejszych nie należy i pisze książki. No i cóż takiego? Pisanie książek to nie chodzenie po wodzie, żaden cud. Może i nie, ale jak już pan King napisze książkę to natychmiast staje się ona bestsellerem.

Kim właściwie jest nasz mistrz horrorów Stephen King? Jak podają różne źródła, Stephen Edwin King pochodzi ze Stanów, a konkretnie z Portland, gdzie urodził się 21 września 1947 roku. Niestety, jako dziecko nie miał łatwego życia. Gdy miał 3 latka opuścił go ojciec, w związku z czym został sam z matką i adoptowanym bratem. Rodzinie nie przelewało się, więc mały Stephen zaczął już wcześnie pisać, żeby coś zarobić. Do pisania zachęciła go zresztą sama rodzicielka, która kupiła mu nawet maszynę do pisania. Stephen i jego brat zaczęli także prowadzić niewielką lokalną gazetkę, którą rozprowadzali po rodzinnym miasteczku. Nasz mistrz zaliczył także nielegalny proceder: po obejrzeniu filmu napisał na jego podstawie opowiadanie, które sprzedawał potem kolegom. Trafił całkiem nieźle, bo gdy nakryli go na tym nauczyciele, kazali oddać wszystkie zyski ze sprzedaży.

Stephen King skończył studia na Uniwersytecie Maine. W czasie nauki również pisał felietony i opowiadania do studenckiej gazetki, zatytułowane King’s Garbage Truck. Żeby opłacić studia musiał zarabiać i w zasadzie imał się wielu różnych zawodów, niekoniecznie związanych z pisarstwem. Po ukończeniu nauki założył rodzinę: ożenił się z Tabithą Spruce i doczekał się trojga dzieci. Niestety, podobnie jak w rodzinnym domu tu też nie przelewało się i King musiał na prawdę się starać, żeby zarobić. Oprócz pracy nauczyciela angielskiego w Hampden Academy, Stephen pisał także opowiadania dla męskich magazynów, na których również coś tam zarobił.
Pijany mistrz
Nie wiadomo czy trudne życie czy co innego sprawiło, że nasz mistrz horrorów, Stephen King, przez dziesięć lat walczył z uzależnieniem od alkoholu. Podobno był pijany nawet na pogrzebie własnej matki, która zmarła na raka. Mniej więcej w czasie uzależnienia napisał Carrie, która prawdopodobnie mogła nawet nie zostać ukończona. King nie mógł znaleźć odpowiedniego zakończenia dla powieści i dzieło zakończyło swój żywot w koszu na śmieci. Jednak od czego ma się żonę! To Tabitha uratowała powieść z kosza i kazała Kingowi skończyć pisać. I chyba bardzo dobrze zrobiła ponieważ niedługo po pierwszym wydaniu książki, zainteresowanie wystrzeliło jak fajerwerk.

Samo życie
Co ciekawe, inne jego powieści i opowiadania mają swoje źródło w … prawdziwym życiu pisarza. Gdy w latach 80. bawił się w trenowanie drużyny baseballowej własnego syna i wraz z nią osiągnął Mistrzostwa Małej Ligii stanu Maine, napisał opowiadanie Pałka niżej, które było oparte właśnie na tych wydarzeniach.
Wypadek samochodowy, któremu uległ autor, zaowocował napisaniem Łowcy snów, którego bohater także zostaje potrącony przez samochód. Co ciekawe, King sam nie wlazł pod koła pędzącego samochodu: to kierowca auta, próbujący uspokoić jadącego z nim psa, wjechał na chodnik i potrącił pisarza. Efektem wypadku było uszkodzenie płuca, połamane żebra i wielokrotne złamanie biodra, które podobno dokucza Kingowi do dziś. Sam kierowca samochodu, niepełnosprawny pracownik budowlany, po przedawkowaniu leków przeciwbólowych zmarł w 2000 roku.
Inne motywy
Motyw potrącenia przez samochód pojawia się także w serii Mroczna Wieża, w której wymyślona postać Kinga zostaje uratowana przed wypadkiem dzięki Johnowi Jake’owi Chambersowi a ofiara i sprawca zostają zahipnotyzowani by zapomnieć o zdarzeniu.
Motyw uzależnienia od alkoholu także pojawia się w powieściach mistrza horroru. Postać Kinga jako alkoholika pojawia się w Lśnieniu, do czego sam King nie przyznawał się długie lata i coś mi mówi, że to postać Jacka Torrance’a, głównego bohatera, który w zasadzie ciągle jest pijany.

Prawdą jest, że najlepszych scenariuszy dostarcza samo życie.
Z ciekawostek warto odnotować jeszcze fakt, że King znany jest ze swojej filantropii. Bardzo mocno wspomaga rodzinny stan Maine, opiekuje się również małymi wydawnictwami, z których wyszły takie dzieła jak Zielona Mila i Colorado Kid.
Trzeba przyznać, że powieści Kinga to nie bajki Disneya. Nie ma tu cukierkowo słodkiej akcji ani grzecznych dzieci. Za to są zjawiska paranormalne, są zbrodnie, wojny, a główny bohater niemal zawsze musi stoczyć walkę przede wszystkim z sobą samym: ze swoimi słabościami, lękami i problemami.

Ja osobiście nie mogę powiedzieć, że jestem wielką wielbicielką Stephena Kinga, ale kilka jego książek podobało mi się. Jak dla mnie absolutnym hitem jest Carrie. Pamiętam doskonale pierwszy raz gdy ją czytałam i wiem, że nic mnie wtedy nie mogło od niej oderwać. Przeczytałam także Lśnienie, które również zrobiło na mnie wielkie wrażenie, ale film już nie. W zasadzie poza popisami Nicholsona w filmie nie ma na co patrzeć. Może dlatego, że film robił Kubrick, którego nie lubię? Nie wiem.
Mimo, że książki Kinga cechuje prosty język, ja nie bardzo go lubię. Czasem odnosiłam wrażenie, że jest nieco zbyt wulgarny i dosadny, ale z drugiej strony może właśnie o to chodzi i w tym cały urok Kinga?

Przez ostatnie 36 lat Stephen King urósł do rangi najlepszego pisarza świata a jego majątek szacowany jest na 2 miliardy dolarów.
Też tak chcę…