Książki

Przyznam szczerze, że jako bibliotekarka z wielkim przejęciem śledzę sprawę nowego kanonu lektur szkolnych, mając nadzieję, że coś się wreszcie zmieni i młodzież wreszcie zacznie czytać interesujące książki. Zmieniło się. Na gorsze. Mam wrażenie, że w Ministerstwie Edukacji siedzą osoby, które mają głęboko w nosie przyszłość naszych dzieci. No bo jak inaczej wytłumaczyć tę szopkę, jaką nam zafundowano w kwestii nowego kanonu lektur szkolnych?

Powrót do koszmarnej przeszłości

Wg mojej skromnej oceny nowy kanon lektur to powrót do przeszłości w najgorszym wydaniu. Czy to właśnie po to nauczyciele, wychowawcy, rodzice i bibliotekarze od dawna podkreślają, że powinno się zmienić kanon lektur, bo dzieci się zaziewają na lekcjach polskiego, żeby teraz MEN strzeliło takiego byka? To okropne co się stało z lekturami szkolnymi. Do tej pory było ciężko przekonać dzieci i młodzież do czytania książek, to co będzie teraz? Jeśli dotychczas młode pokolenie ziewało podczas omawiania lektur szkolnych, to teraz wszyscy będą chrapać. Zgodnym chórem.

Absurd goni absurd

Prześledźmy po kolei nasz nowy kanon lektur. Już od czwartej klasy podstawówki dzieci będą katowane (tak, nie bójmy się tego słowa) Panem Tadeuszem. Nie, to nie żart. Moje skromne pytanie brzmi: PO CO? Jeśli do tej pory epopeja była omawiana w liceum (z dość marnym skutkiem- młodzież nie lubi Pana Tadeusza), dlaczego chcemy katować nim 11- letnie dzieci? I tak będzie przez całą podstawówkę, bo MEN rozkosznie uznało, że w nowym kanonie lektur Pan Tadeusz będzie towarzyszyć dzieciom do końca. To nie jest dobry sposób na wpojenie uczniom miłości do tej lektury.

Kolejnym problemem jest spory miszmasz wiekowy w nowo poznanym kanonie lektur. Jeśli dzieci w IV klasie mają poznać Tadeusza Soplicę, to uczniom w VIII klasie zapodano Nelę, małą reporterkę. Nela jest czytana, owszem, ale przez 9- latki… Śmiech na sali budzi także zestawienie Opowieści z Narnii razem z kawałkami oczywiście Pana Tadeusza… i Biblii. Do tego dodajmy Chłopców z Placu BroniKatarynkę.

Współczesności dziękujemy

W nowym kanonie lektur szkolnych nie ma miejsca na książki współczesne, trudne, omawiające poważne problemy takie jak przemoc w internecie, nietolerancja, odmienność kulturowa czy płciowa. Problemy, z którymi przecież dzisiaj styka się każdy mieszkaniec nie tylko Europy, ale całego świata. Młodzież i dzieci nie mają najmniejszych szans na poznanie problemów, z którymi na co dzień mają do czynienia. Poznają za to sierotkę Marysię i jej obłędne krasnoludki, poznają zwyczaje i obyczaje siedemnastego i osiemnastego wieku, romantyczne potyczki polskiego szlachcica, a nie będą mieć zielonego pojęcia o odkryciach współczesnej nauki, czy techniki. Grunt, żeby umiały recytować Rotę.

Krok do tyłu

Na tyle hałasu i opinii wściekłych rodziców i nauczycieli MEN zareagowało tak jak przypuszczaliśmy. Nowy kanon lektur to powrót do przeszłości. Nowy kanon stał się w zasadzie starym. To powrót do przeszłości, którą powinniśmy zamknąć za sobą i wspominać ją jako coś miłego, ale niekonieczne godnego powtórki. Czy nie powinnyśmy raczej spoglądać w przyszłość i uczyć się rozwiązywać problemy współczesnego świata?

To jest chyba ogólny problem trawiący nas wszystkich: kochamy przeszłość, wręcz topimy się w niej, a nie patrzymy przed siebie. Dlaczego? Ja rozumiem, że klasyka jest potrzebna, bo to perełka i należałoby mieć świadomość jej istnienia, ale myślę, że lepiej zrobilibyśmy, gdyby ta klasyka została nam dana jako dodatkowa przyjemność, a lektury obowiązkowe uczyły nas czegoś ważnego i konkretnego, co pozwoliłoby nam rozumieć problemy współczesnego świata.

Chcemy się cofać? Jesteśmy na najlepszej drodze. Ma być miło, bezpiecznie i podniośle. Broń Boże jakiś problemów czy innego poglądu na świat. Wszyscy mają myśleć jednakowo i nie zadawać pytań. I tak to będzie wyglądało.

nowy kanon lektur szkolnych
Nowy kanon lektur szkolnych

 

pan tadeusz ksiazka
Pan Tadeusz książka. Czy dzieci przekonają się do niego?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *