Tajemnica biblioteki Martina Widmarka i Heleny Willis to przesympatyczna i dość krótka seria przygód szwedzkiej pary nastolatków, Lassego i Mai, którzy prowadzą biuro detektywistyczne.

Co ciekawe, z biura i usług Lassego i Mai korzysta nawet miejscowa policja, która z powodzeniem rozwiązuje wszystkie sprawy. Akcja Tajemnicy biblioteki Martina Widmarka toczy się w małym szwedzkim miasteczku, Valleby. Otwierając książkę, otrzymujemy fachowo wykonany plan miasteczka z zaznaczonymi wszystkimi najważniejszymi instytucjami. Dzięki temu czytelnik może się doskonale zorientować w miasteczku, w którym nigdy nie był. Co mnie również bardzo rozczula, mamy tu przedstawione także najważniejsze osoby, występujące w historii, choć same ilustracje do najpiękniejszych nie należą. Moim skromnym zdaniem są wręcz… okropne.
Skradzione książki
Tajemnica biblioteki opowiada historię zaginionych książek, które zostały ukradzione z miejscowej biblioteki. Sprawa jest bardzo poważna (książki były stare, a więc bardzo cenne), a podejrzanymi są aż trzy osoby, które z tej biblioteki korzystają: miejscowy pastor, pani profesor i elektryk. Sprawa jest dziwaczna, ponieważ w bibliotece został zamontowany alarm, który dziko wyje, a także jest ustawiona bramka, przez którą nie prześliźnie się mysz bez zwracania na siebie uwagi. Więc nie ma siły, książki nie mogły wyfrunąć.
A jednak. Lasse i Maja w towarzystwie komisarza policji zabierają się do roboty. Kto okaże się złodziejem wynoszącym trzy cenne książki? W tym celu oboje udają się do biblioteki, by przy pomocy zrozpaczonej bibliotekarki zrobić rozpoznanie terenu. Jak się okazuje, złodziej działa bardzo sprytnie, jest niezauważalny no i nie pozostawia po sobie żadnych śladów. No, może nie do końca…

Kilku podejrzanych
Co ciekawe, cenne książki zostają wyniesione z czytelni, w której nie wolno robić trzech rzeczy: korzystać z telefonu, jeść i fotografować książek. Gdy Lasse i Maja, pod pretekstem obserwacji terenu, zajmują miejsca w czytelni, dołączają do nich trzej podejrzani: pastor, który przyszedł popracować nad najnowszym kazaniem, pani profesor Holm (najwybitniejszy zoolog w kraju), która pisze nową książkę, oraz elektryk, sam zresztą zakładający alarm w bibliotece!
Jak Lasse i Maja zauważają, wszyscy użytkownicy łamią zakazy dotyczące czytelni: profesor fotografuje książki, elektryk zażera się wafelkiem a pastor korzysta z telefonu komórkowego. Dzięki ustalonemu z bibliotekarką kodowi, komisarz i dzieci dowiadują się, już po zamknięciu biblioteki, że ostatnia, trzecia książka właśnie zniknęła. Teraz pozostaje znaleźć winnego.
Przyznam szczerze, że mnie osobiście rozwiązanie zagadki rozbawiło. Historyjka jest przezabawna, dzieci są bystre i wszystko wiedzące, czego nie można powiedzieć o komisarzu… no, ale nie wymagajmy za wiele. Na szczęście historia kończy się dobrze, złodziej zostaje złapany a książki wracają całe i zdrowe do biblioteki. Kto ukradł książki i dlaczego? Sami przeczytajcie.
Tajemnica biblioteki Martina Widmarka jest szybka i sympatyczna do czytania, a dla mnie jako bibliotekarki, niezwykle pouczająca 🙂